Z październikowego archiwum

Z październikowego archiwum

Zaglądamy do naszej – nie tak dalekiej – przeszłości. A w niej – syntezatorowe przygody w Los Angeles.

Robert Heinlein, producent płyt Moebiusa, był mocno zaskoczony gdy go spytaliśmy o możliwość kupna licencji na wznowienie debiutu tej grupy. On sam sprzedawał te nagrania wyłącznie w formie cyfrowej, nie podejrzewając, ze kogokolwiek mogłaby interesować fizyczna edycja. Ale przecież ten amerykański Moebius – nie mylić z niemieckim artystą o tym nazwisku – zasługiwał od dawna na to, by powrócić na srebrnym krążku. I udało się – nawet z nawiązką, bo zamiast jednej płyty na CD trafiły oba wydawnictwa zespołu plus jeden utwór singlowy. Zawsze bardzo się cieszymy, gdy możemy w tytule dopisać „complete”!

Moebius to wspólne dziecko Bryce’a Robbleya i Douga Lynnera. Poznali się w 1973 roku na kalifornijskim Uniwersytecie Sztuki (California Institute of the Arts) w Walencji, niedaleko Los Angeles, gdzie razem studiowali kompozycję. Wśród ich profesorów (obok m.in. Harolda Budda) znalazł się Morton Subotnick, którego album „Silver Apples of the Moon”, nagrany w 1967 roku dla Nonesuch, był pierwszym pełnowymiarowym, stricte elektronicznym dziełem zamówionym przez wytwórnię płytową. Zarówno Robbleya jak i Lynnera zafascynowały nowoczesna, gwałtownie rozwijająca się technologia i możliwości dostępnych na rynku syntezatorów. Założyli projekt LEM, a nieco później – Moebius, gdzie do dwójki przyjaciół dołączył Steve Roach – ten sam, który potem podbijał świat miłośników ambientu.

Nagrali bardzo udany debiut, który zdominowały doskonale zagrane piosenki, w których pulsujące sekwencery i atakujące zewsząd syntezatory uzupełniały się z żywą, dynamiczną perkusją. Ciekawie wypadały także delikatniejsze fragmenty – jak podszyta niepokojem „Clone Zone” czy wzbogacona o partię skrzypiec „Song for Lya”, brzmiąca niczym odrealnione spotkanie Ultravox i Deine Lakaien! „Moebius”, wydany w USA nakładem Moonwind Records Boba Heinleina, ukazał się także w Kanadzie, Włoszech i we Francji. W Niemczech album ukazał się w 1981 roku nakładem X Records, wytwórni należącej do Petera Hauke, który zanim zainteresował się szeroko pojętą taneczną elektroniką, produkował albumy wielu krautrockowych legend. X Records postanowiło odświeżyć wydawnictwo sprzed dwóch lat dając mu nowy tytuł („Mirror of Infinity”), nową okładkę i wymieniając jeden utwór: zamiast „Clone Zone” pojawił się motoryczny, taneczny utwór „Born on a Saturday Night”.

Tworzenie antologii Moebiusa było czystą frajdą. Bob Heinlein był niezwykle pomocny i szczegółowo opisywał wszystkie dokonania zespołu, dzieląc się z nami także zdjęciami, plakatami, ulotkami, a nawet – szkicem oryginalnej okładki z instrukcjami dla drukarni! Zadbał też o doskonałą jakość dźwięku, przekazując nam świeze transfery z oryginalnych analogowych taśm. Doug Lynner wspomógł nas swoimi wspomnieniami. Powstała udana chyba całość, na którą warto zwrócić uwagę. Nie tylko z powodu najbardziej szalonej wersji „Light My Fire” The Doors, jaka kiedykolwiek trafiła na płyty.

W poniedziałek, 8 października, antologia grupy Moebius dostępna w promocyjnej cenie.