Nasz człowiek w kosmosie

Nasz człowiek w kosmosie

10 października siedemdziesiąte urodziny obchodzi Władysław Komendarek. Tzn. siedemdziesiąte według ziemskiego czasu. Bo na Zecie Reticuli IV czas płynie zupełnie inaczej.

Brodacze tak mają

Gdy po nagraniu „Tales from the Topographic Oceans” Rick Wakeman stwierdził, że ma dość i odchodzi z Yes, jednym z kandydatów na jego miejsce był Vangelis. Uznany już wówczas artysta solowy, mający za sobą także stworzenie doskonałego, progresywnego albumu „666” z formacją Aphrodites Child, okazał się jednak zupełnie nieprzystosowany do pracy w tak poukładanym zespole jak Yes. Vangelisa rozrywał nadmiar energii – wspominał Steve Howe, dodając że próbowanie jednego utworu przez więcej niż pół godziny było dla greckiego muzyka zwyczajnie nudne. Wydaje się, że szaleni brodacze obstawieni licznymi klawiaturami tak mają.

Władysław Komendarek
Komendarek podczas sesji zdjęciowej dla firmy Polmark, lata 80. (fot. z archiwum artysty)

Bo przecież z Władysławem Komendarkiem jest podobnie. Też nie wytrzymał w zespole, odchodząc z progresywnego Exodusu w zasadzie z dnia na dzień. Też najlepiej odnajduje się w muzyce wtedy, gdy sam jest sobie sterem, okrętem i żeglarzem. Wydaje się nawet, że prześcignął swojego greckiego kolegę: tamten korzysta głównie z uroków ciepłego klimatu i sporadycznie coś skomponuje / opublikuje. Komendarek aktywnie nagrywa i koncertuje, dbając o to, by nie odcinać kuponów od tego, co już było. To wciąż niespokojny duch. Ktoś, kto nie ustaje w poszukiwaniach. Sprawdza wciąż nowe układy brzmieniowe, eksperymentuje i upewnia się, by każde jego pojawienie się na scenie było wydarzeniem wyjątkowym i jednorazowym. Przecież on sam jest jedyny, niepowtarzalny i wyjątkowy.

Tęsknota żeglarza

Po odejściu z grupy Exodus postanowiłem wyjechać na miesiąc z całym moim sprzętem w okolice Puszczy Białej, niedaleko Pułtuska. Tam stworzyłem w bardzo krótkim czasie około czterdzieści utworów – opowiadał po latach. Maciej Michta, w swoim tekście dołączonym do wznowienia debiutanckiej kasety artysty, zwracał uwagę, że tematyka tych utworów jest – jak na el-muzykę – dość specyficzna: Wszystkie w mniejszym lub większym stopniu odnoszą się do otaczającej nas natury i różnych form jej eksploracji, a także podróży, którą w tym wypadku można utożsamiać z szeroko pojętymi poszukiwaniami artysty. Mamy tu zatem „Leśną przechadzkę”, „Drogę do Sahary”, „Polowanie w Puszczy Białej”, „Podwodny spacer” czy „Ranek nad Wisłą” (tworzony o wschodzie słońca nad czerwińskim fragmentem Wisły). W odróżnieniu od sporej grupy el-muzyków, dla których główną inspiracją i miejscem muzycznej podróży jest przestrzeń pozaziemska, Komendarek poświęca najwięcej uwagi temu, co ziemskie. Przyczyna takiego stanu rzeczy jest jednak oczywista – w odróżnieniu od swoich kolegów po fachu przybywa on z odległego Kosmosu i jest na Ziemi gościem, więc nic dziwnego, że tak go ona interesuje.

Komendarek w Sochaczewie, początek lat 90. (fot. z archiwum artysty)

Ta pierwsza płyta, dostępna oryginalnie wyłącznie na kasecie magnetofonowej, to debiut tak samo udany, jak „Ogród króla świtu” Marka Bilińskiego – bardziej wyważony pod względem aranżacyjnym, pełen niezwykle starannie dobranych barw analogowych syntezatorów, które do dziś brzmią świeżo i aktualnie. To także ważna płyta dla nas – od niej zaczęliśmy współpracę z pierwszym artystą z Zeta Reticuli IV w naszym katalogu. Współpracę magiczną, która daleka jest od tego, by się miała szybko skończyć. Udało się wznowić pięć katalogowych płyt, w kolejce czekają już kolejne. Ale to dopiero część większej całości.

Kilometry taśm

Od połowy lat 80. Komendarek nagrywa. Nagrywa dużo, w bardzo różnorodnych stylistykach. Kilometry taśm zarejestrowanych w jego domowym studiu przynoszą krótkie, przebojowe formy z zapadającymi w pamięć melodiami, intrygujące eksperymenty skupione wokół możliwości technicznych poszczególnych instrumentów, ale też rozbudowane suity pełne zmian nastroju, przypominające o rockowych korzeniach artysty. Nie bał się także interpretować muzyki klasycznej czy… polskich przebojów z lat 60.!

Oryginalna taśma-matka albumu „Hibernacja Nr 1” z archiwów Pronitu (fot. Damian Lipiński)

To też w pewnym sensie dokumentacja przeobrażeń, jakim ulegała w tym czasie technologia – choć sam Komendarek nie zawsze przywiązywał niej największą wagę. Twierdził, że nie instrumenty są najważniejsze. Nigdy nie zadano mi pytania jaką muzykę gram. Zawsze się pytano na czym ją gram – irytował się Władysław Komendarek w rozmowie ze Sławomirem Gołaszewskim w 1988 roku. Człowiek powinien myśleć, robiąc muzykę, że nie tylko instrumenty o niej decydują. Bo i kompozycja decyduje, i sposób zaaranżowania, konstrukcja utworu, podejście do muzyki… Trudno jednak przyznać, że w karierze Komendarka zdarzały się płyty zdominowane przez konkretne instrumenty – vide Casio FZ-1, wczesny sampler eksploatowany do granic możliwości na „Fruwającej lalce” (samplowano nawet bażanta!). Podobnie na „Dotyku chmur” króluje rytm automatów perkusyjnych Yamahy i Casio, nadając ton całemu albumowi.

70

Komendarek jest w prostej linii potomkiem Michała Kleofasa Ogińskiego, autora poloneza „Pożegnanie z ojczyzną”. Wierny swoim korzeniom, wciąż mieszka w rodzinnym Sochaczewie, skąd jednak regularnie wyrusza na kolejne koncerty. Niedawno w ramach cyklu „Fortepiany wolności” występował w jednym z łódzkich parków, prezentując autorski recital na fortepian solo. W katowickiej „Hipnozie” zagrał w ramach Ars Independent. A już 13 października pojawi się w Warszawie – dokładniej w Małej Warszawie na ul. Otwockiej, gdzie będzie świętował swoje 70. urodziny. Szczegóły tego wyjątkowego wydarzenia na specjalnej, poświęconej mu stronie.

A my składamy już teraz jak najserdeczniejsze życzenia. Tego, co naszemu człowiekowi w kosmosie potrzeba najbardziej. I dorzucamy urodzinowy miks – szybka podróż na Zetę Reticuli IV i z powrotem!


Komendarek @ GAD Records:
GAD CD 021 – Władysław Komendarek (wyprzedany)
GAD CD 041 – Dotyk chmur
GAD CD 058 – Hibernacja nr 1
GAD CD 059 – Fruwająca lalka
GAD CD 078 – Powrót z materii międzygwiazdowej

Próba przed koncertem na festiwalu w Jarocinie, 1985 (fot. z archiwum artysty)